sobota, 18 kwietnia 2015

004 ''Czarne chmury''

Podeszła do mnie kiedyś mała dziewczynka. Byłam wtedy w żałosnym stanie w ustach trzymałam papierosa, a w ręku butelkę taniego wina. Zapytała się mnie co to miłość. Akurat wtedy kiedy moje serce krwawiło.. Wiesz co jej odpowiedziałam? Że miłość to tania bajeczka, szajs, który zawsze się sprzedaje, a potem rani jak cholera. Wydawało mi się, że była zawiedziona.. Ze spuszczoną głową odeszła w stronę huśtawek. Przez chwilę czułam satysfakcję, że to nie tylko ja czuję się dzisiaj tak podle z powodu miłości. Ale wstałam, podeszłam do niej i powiedziałam, że kłamałam. Zapytała czemu tak wyglądam, odpowiedziałam, że zraniła mnie miłość, spojrzała na mnie pytającym wzrokiem i powiedziała ” mnie też tak zrani ?". Pokręciłam głową i szepnęłam ” Ciebie nie. Jesteś za delikatna, a ona tylko rani silnych. Nigdy się na niej nie zawiedziesz ”. Zapaliłam drugiego papierosa i odeszłam. I wiesz co? czułam się jeszcze gorzej, że ją okłamałam. Bo niedługo zobaczę ją na tej samej ławce, w tak samo żałosnym nastroju...

Czemu mamy nierówne szanse? Kiedy mamy wspólny cel.
Boże, powiedz, jak żyć naprawdę, nie wiem wcale jak mogę chcieć...



    Cieszę się, że mogłem poznać rodzinkę Verdas'ów. Z każdym dniem czuję się w niej coraz lepiej. Szkoda, że zajęło mi to tyle czasu, a mój ojciec zadomowił się tu zaraz po przyjeździe. W tym wszystkim bardzo pomocne było i jest dla mnie wsparcie Natalii. Nie wiem co bym zrobił bez niej. Jest dla mnie jak anioł bez skrzydeł stąpający lekko na tej ziemi. Cieszę się, że jest moją siostrą !
Usłyszałem dzwonek do drzwi, więc postanowiłem je otworzyć. W progu ujrzałem ludzi w moim wieku. Widać, że zdziwiła ich moja obecność...
-My do Verdas'a-powiedział niski chłopak w czapce
-Chodzi o Leóna ?-uściśliłem informację nieznajomego
-Nie, chodziło nam o lalkę Barbie-odpowiedział brunet z wysoką grzywką-Jasne, że o Leóna pacanie.
Wysoki, dobrze zbudowany chłopak otworzył szerzej drzwi i rozgościł się na białej kanapie. Reszta jego bandy uczyniła to samo.
-Zawołasz Verdas'a ?-zapytała brunetka-Czy mam pofatygować się sama ?
Nie wiedziałem jak na to zareagować. Oni wzięli mnie za służącego w tym domu. Szczyt bezczelności. Czy oni posiadają mózg ? Bo jakoś zaczynam w to wątpić...
Z góry schodziła Natalia. Nie zauważyła nas, bo cały czas miała telefon przed oczami... Cała Nata, telefon jest dla niej ważniejszy niż otaczający ją świat.
-Wychodzisz ?-zwróciłem się do siostry
-No no, kogo moje oczy widzą. Panna idealna dokądś wędruje ?-odezwał się człowiek hiszpańskiej urody-Ahh, czekaj. Niech zgadnę...Wielka Ludmilla wzywa Cię do siebie. A ty jak jej wierny rumak pędzisz na czas do swojego władcy...Żałosne-cała ich grupka wybuchła głośnym i niepohamowanym śmiechem.
-Odwal się, Hernandez-warknęła czarnowłosa
Jednak on brną w to dalej...
-...ohh, proszę Cię. Tylko nie udawaj teraz, że Cie to rusza ! Bo i tak nikt Ci w to nie uwierzy-obwieścił-Każdy z nas wie, że wykonasz każdy rozkaz blondynki. Przecież ona jest najważniejsza w całym twoim świecie...A León ? Pomyślałaś chociaż o nim ? Jak on się czuje, kiedy ty uganiasz się za Ludmillą ? Pomyślałaś o nim choć raz w życiu ? Oczywiście, że nie ! A czemu ?-zapytał-Bo Ferro jest ważniejsza niż brat...Żałosne. Ty jesteś żałosna Natalia. Po prostu brzydzę się tobą ! Jesteś zwykłą suką, która daje się wykorzystywać ! Ciekawe, czy Ludmilla zaproponowała Ci już spanie z facetami za pieniądze, co ?-chłopak nie mówiąc już nic uderzył Natalię w prawy policzek z otwartej dłoni...
Musiało ją to cholernie boleć. Jego ręka odcisnęła się ca całym zaczerwienionym od bólu policzku...
-Tym razem przegiąłeś Diego i to ostro !-odezwała się dotąd cicha brunetka z kolorową opaską na głowie
Młodsza Verdas nie mówiła nic. Ze łzami w oczach spojrzała na chłopaka i...uciekła z mieszkania.



Aby anioły mogły latać, mogły latać, mogły latać albo by mogły umrzeć


     Nie umiem przedostać się do swojego świata... Jestem uwięziona na tym popapranym świecie. Dlaczego to wszystko musi być takie trudne ? Jestem dobrym człowiekiem...mam taka nadzieję. Zdaję sobie z tego sprawę, że swoim zachowaniem ranię Leóna, ale ten dureń Diego nie ma prawa wyznaczać mi kary. Przecież Hernandez dwa lata temu knuł coś z panienką Ferro, a teraz taka zmiana. Znalazł się przyjaciel Leóna od serca...pfff i on myśli, że w to uwierzę. Coś musiało spowodować jego radykalną zmianę. Nienawidzę go ! Nienawidzę ich wszystkich !
Gdybym można było cofnąć czas, cofnęłabym się do dzieciństwa, kiedy nikt nie zwracał uwagi na wygląd, zachowanie i ludzi z którymi się zadajesz w dzisiejszych czasach...
Dlaczego to wszystko nie wróci ? Świat jest cudowny, ale ludzi to kurwy bez uczuć zimne, wyrachowane dranie myślące tylko o sobie i gdzie w tym wszystkim jest człowiek ?Gdzie jest szczerość, życzliwość, miłość do drugiego człowieka ? Gdzie to wszystko jest ?Tak serio to nie ma nic...są tylko fałszywe mordy, które mimo wszystko nauczyły jak być twardym...
Cholera, co jest ze mną nie tak ??
-Natalia, halloo, Natalia ! Naty !-przed moimi oczami wyrosła Ludmilla-Czemu nie odbierasz ode mnie telefonów, hmm ?
-Ludmilla, proszę nie teraz. Daj mi święty spokój.-lamentowałam
-Wszystko okej ?
-Pozwól, że poradzą sobie z tym sama-warknęłam poirytowana
Po co wtrąca się w moje życie ? Nie ma swojego ? Czy to tak trudno zrozumieć, że chcę pobyć trochę sama... ? Każdy może nie mieć humoru...Niektórym zdarza się to codziennie.
-Tym razem to przegięłaś ! Martwię się o Ciebie, a ty mi się tak odpłacasz ?-oznajmiła lodowatym tonem
-Zrozum, że potrzebuje chwili samotność. Niczego tak bardzo nie pragnę jak pobyć sama...
Ominęłam blondynkę i skierowałam się w stronę parku na obrzeżach miasta. 



Może chodź pójdziemy na spacer, przytulę Cię mocno, ale nie wybaczę...


   -Nie rozumiem tego ?-uśmiechną się nikle
-Podobnie jak inni León.
Poklepałem przyjaciela po plecach zostawiając go samego. Może źle zrobiłem uderzając Natalię, ale w pewien sposób zasłużyła sobie na to. Doskonale wie, że Ludmilla to zła osoba, a i tak dalej brnie w jej kłamstwa o zmianie na lepsze. Haha ! Nawet głupi  by w to nie uwierzył... Na początku mojego przyjazdu do Argentyny myślałem, że Ludka jest tą sama osobą co kiedyś...niestety uległa diametralnej zmianie na gorsze. Nawet nie wiem co spowodowało jej zmianę ? Kiedyś była kochającą, uczciwą i sympatyczną dziewczyną. Znałem się z nią od siódmego roku życia, kiedy zacząłem wraz z rodzicami przyjeżdżać do słonecznego Buenos Aires. Teraz wszystko wygląda zupełnie inaczej... Poznałem nowych przyjaciół na których mogę polegać, a przede wszystkim poznałem Francescę. Dziewczynę, która jako pierwsza wprowadziłam mnie w ten cudowny świat. Chodź ostatnio jest jakaś dziwna. Coraz mniej czasu spędza z nami. Wymiguje się kłopotami rodzinnymi. Rozumiem. Nikt nie ma szczęśliwego życia, ale po to są przyjaciele, żeby na nich polegać. Mam nadzieję, że zrozumie to szybciej. Nie cierpię jak jest smutna...wtedy mam ochotę do niej podejść przytulić i namiętnie pocałować. Niestety nie mogę... W dalszym ciągu mam nadzieję na szczęśliwe zakończenie.


Każdy ma problemy i każdy idzie pod górkę tylko ze niektórzy mają Mount Everest a inni pagórek 




~~***~~

Witam w sobotę :)
Jak wam mija czas ? 
Długo mnie nie było...znowu...ale jestem. Chce was przeprosić za to coś na górze...Mam nadzieję, że 005 będzie lepsze xd
Nie bijcie, proszę ;c
Do zobaczenia ! 

Panna Martin 




niedziela, 5 kwietnia 2015

003 ''Król bólu''

Wspomnienia to dziwna rzecz. Czasami są całkiem realne, ale czasami stają się tym, czym chcemy, żeby były.

Nie wierzysz, bo to bzdura albo wierzysz bo się boisz i szukasz słów w chmurach, chociaż życie to nie komiks 


     Niektórzy ludzie twierdzą, że decyzje podejmowane pochopnie są najlepszym rozwiązaniem dla naszego życia. Już dawno straciłam wiarę w ludzi i we wszystko dookoła...Już nigdy nie uwierzę w to co mówią inni...Nie mam zamiaru zostać oszukana i opuszczona !
Według niektórych, szkoła średnia to jeden z najgorszych okresów z życia człowieka. Cały świat się diametralnie zmienia, dzieciaki dokuczają, problemy przychodzą, a ty stoisz między tym w rozkroku, bo jedną noga ugrzęzłaś w dzieciństwie,a drugą już sięgasz na teren młodzieży. To właśnie ten idiotyczny okres w którym, czasem nawet durnymi słowami krytyki przejmujesz się bardziej niż powinieneś. To ten czas, w którym nie potrafisz zaakceptować, że pewne rzeczy się zmieniają.
Zmęczona podeszłam do lustra. Znów dokładnie widziałam tłustą dziewczynę, która już na zawsze pozostanie sama...
Gubię siebie, próbując konkurować z każdym. Zamiast po prostu być sobą...
Nie wiem gdzie mam się zwrócić, utknęłam w tej rutynie...
Ja...po prostu chcę uwierzyć  w siebie...Proszę !
Ze złości po raz któryś stłukłam lustro pozwalając upaść mu z głośnym hukiem na podłogę. Już nigdy nie będzie tak jak kiedyś...
Zsunęłam się po ścianie do pozycji siedzącej zalewając się łzami.
-Córeczko-do pokoju wpadła moja mama-Nic Ci nie jest ?
Od razu upadła na kolana i przytuliła mnie do siebie.
Właśnie tego potrzebowałam najbardziej...wsparcia bliskich mi osób.
-Fran...odezwij się do mnie,błagam-krzyknęła płacząc ostatkiem sił
Ja...nie potrafiłam nic wypowiedzieć z moich ust. Tak jakby to one zabraniały mi mówić o moim problemie...Zamykałam się w sobie. Już nawet nie rozmawiałam z Cami i Violką.
Bardziej łatwiej jest stłumić ból fizyczny niż psychiczny...
Czuję jakby za moje zachowanie odpowiadał diabeł, który chce żebym stoczyła się na samo dno. A ja...jestem mu posłuszna w całej okazałości. Spełniam każdy jego warunek, nawet najgłupszą błahostkę...
On ciągle jest ze mną...Obserwuje mój najmniejszy błąd. Doradza w sprawach na które już dawno straciłam cierpliwość...
-Nie widzisz jak wielki zadajesz ból swojej matce-wspomniał-nie zauważyłaś, że jeszcze nie doszła do pełnej sprawność psychicznej po odejściu twojego ojca ? A ty jeszcze dokładasz jej swoich zmartwień ! Zrozum ona przez ciebie cierpi !
-Nie masz prawa tak mówić...Słyszysz ? Nie masz prawa !-krzyknęłam widząc go tuż przy drzwiach
-Ależ mam prawo. Jestem tu tylko po to, aby pomóc Ci się uporać z problemami, skarbie.-szepną mi do ucha
Przeszedł mnie dość nieprzyjemny dreszcz od jego zachrypniętego głosu.
-Mam dla Ciebie wspaniałą propozycję. Zabij się !
-CO ? Chyba oszalałeś ?
-Spójrz na to z innej perspektywy.-złożył ręce jak do modlitwy- Odciążysz matkę od swoich problemów i pozwolisz jej znów cieszyć się życiem !
-Wynoś się ! Wyjdź stąd !-rzucałam w niego potłuczonymi kawałkami szkła
Moja mama stała oszołomiona cała tą zaistniałą sytuacją. W tym momencie sama siebie nie poznawałam... Czym prędzej wybiegłam  z domu, aby uciec stąd jak najdalej...



To niesamowite jak wiele możesz ukryć tylko się uśmiechając


      -Natalia jesteś blada i masz podkrążone oczy. Czy coś się stało ?-zapytał mnie Alex schodzący ze schodów
-Nie przejmuj się, to tylko alergia. Szybko minie-oznajmiłam radośnie
-Na pewno ? To brzmiało mało przekonywająco...
-Pójdę się przejść-oznajmiłam-Po spacerze na pewno mi się polepszy.
Opuszczając mury czterech ścian wiatr od razu smyrał moje policzki na mrozie. Nie przeszkadzało mi to. Szłam dalej...
Przez całe moje życie robię rzeczy, których nienawidzę...a jeśli chcę coś zrobić to mi nie wychodzi. Po prostu jestem beznadziejna i najgorsza...
Zdaję sobie sprawę z tego, że przy Ludmile i Leónie nie jestem sobą. Oszukuję, kłamię...zagłuszam całą prawdę o sobie. Nikt nigdy nie dowie się tego co czuje, nikt nigdy nie pozna mojej twarzy bez maski zakrywającej smutek... Nikt !
Wolę zostać z tym wszystkim sama, niż niepotrzebnie mieszać ludziom w życiu. Tak będzie bezpieczniej dla mnie !
Nikt nie pozna mojej prawdziwej twarzy...Nikt ! Czasem...sama siebie nie poznaję.
Z jednej strony pragnę wszystkim wykrzyczeć, że cierpię, a z drugiej...zagłuszam to w sobie, jeśli bym to wyjawiła...zabiłabym samą siebie...
Idąc obok parku natknęłam się na...Francesce. Tylko co ona tu robi o tej porze i w takim miejscu ? To do niej nie podobne !? Zawsze była roześmianą dziewczyną !
-Fran ?-krzyknęłam do skulonej postaci przy krawężniku...
-Ohhh, super.-jęknęła-Jeszcze mi tu brakowało niechcianej przez wszystkich Natalii...
Zignorowałam te słowa z trudnością... W jej ręku zauważyłam coś święcącego...to była żyletka !
-Pogięło Cię ?-krzyknęłam usiłując wyrwać jej przedmiot z rąk kalecząc także siebie-Co Ci strzeliło do łba ?
-Bo lubię !
-Lubisz !-oznajmiłam-Fran, co się dzieje ?
-Nie zamierzam rozmawiać ze sługusem Ludmilii-warknęła
-Ałć, zabolało-jęknęłam-Wiesz, mogłaś użyć mniej bolesnego określenia. Może Ludmilla nie jest idealną przyjaciółką, ale wiem, że w jakiś sposób jej na mnie zależy. Nie okazuje tego przy wszystkich, ale ja to czuję...Dlatego jej nie zostawiłam. Kocham ją pomimo tego, że na każdym kroku sprawia mi przykrości...
-Natalia, ja...przepraszam...nie wiedziałam...-spuściła głowę
-Nikt nie wiedział. Lepiej będzie jak już pójdę.
-Nie !-oznajmiła-Zostań...i posiedź tu ze mną w ciszy.
-Chętnie-uśmiechnęłam się
Obie usiadłyśmy na krawężniku obserwując gwieździste niebo.



Pozbierać jest się dziesięć razy trudniej, niż rozsypać.



      Lubię noc. Noc jest od tego, alby pomyśleć. Racjonalnie zastanowić się nad swoim popapranym dotąd życiu. Każdy nasz nawet najmniejszy krok cofa nas przed ujrzeniem prawdy o świecie. Zasłania prawdziwe horyzonty, dorośli mydlą nam oczy dobrymi uczynkami...a my...a my bez wątpienia w to wszystko wierzymy...
Czasami myślę, że anioły istnieją. Są wśród nas ludzie doszczętnie zniszczeni psychicznie. To są właśnie współczesne anioły, które ukrywają się za dnia, a ujawniają się tylko w nocy, kiedy nikogo nie ma. Każą się za cierpienia swoje i innych, alby naprawić nasz świat. Tylko dlaczego nie dostrzegamy tego my ? Ludzie doszczętnie przesiąknięci złem !? Dlaczego to my pozwalamy im cierpieć zamiast nas ?
Wszyscy proszą nas o szczerość. Jeżeli ją dostają mylą to z chamstwem, więc po co proszą o szczere opinie ? Skoro sami nie rozumieją jej wartości ? Po co do cholery chcą naszej opinii ? Skoro potem mają ja w dupie ? Nienawidzę tych pieprzonych egoistów, którzy dbają tylko o swój tyłek ! A gdzie w tym wszystkim jest miłość, radość i uczciwość ? Gdzie podziały się te prawdziwe wartości !?
Kurwa gdzie ??
Wszędzie krew, tego nie da się zapomnieć...
-Demetria Devonne już pora spać !-oznajmiła blondynka-Gaś światło i wskakuj do łóżka !
-Ashley, jestem już dużą dziewczynką i sobie poradzę-jęknęłam
-Wiem, ale zawsze będziesz moją małą Demi-usiadła na skraju mojego łóżka, a ja zamknęłam pamiętnik i odłożyłam go na biurko-Do tej pory pamiętam twoje urodziny. Byłaś taką kruszynką, lekarze bali się o twoje życie, całe szczęście przeżyłaś ten czas...
-Możemy o tym nie rozmawiać-poprosiłam-Lepiej będzie jak pójdę spać. Dobranoc Ashl !
Ucałowałam moją opiekunkę w policzek i odwróciłam się w stronę okna parząc na księżyc i gwiazdy rozświetlające ciemność po drugiej stronie.
-Dobranoc aniołki!-wyszeptałam zamykając oczy...



 Nie mogę spać tej nocy. Jestem rozbudzona i tak zmieszana. Wszystko jest w porządku, ale jestem posiniaczona...




~~***~~

Witam aniołki. Jak wam mija świąteczna niedziela ?
Przepraszam za spóźniony rozdział miał być wcześniej, ale wyszło jak zwykle...
Raz jeszcze życzę wam Wesołych Świąt ! <3
Pozdrawiam :3
Panna Martin 


Chat~!~